Pełny krąg: Mateusz Klich i sentymentalna podróż do domu

W wielkim, często bezdusznym teatrze współczesnej piłki nożnej, gdzie kariery bywają traktowane jak towary, a lojalność jest pojęciem ulotnym, wciąż zdarzają się historie, które uderzają w prostą, ale niezwykle silną strunę — tęsknotę za domem.

Rather read this in English? 🇬🇧

Opowieść o Mateuszu Klichu jest jedną z nich. Jego powrót do ukochanego klubu, Cracovii, to coś więcej niż tylko kolejny transfer. To finałowy, wzruszający rozdział kariery, która nigdy nie była liniową ścieżką sukcesów, lecz opowieścią o wytrwałości, odkupieniu i głębokiej więzi z miejscami, które go ukształtowały. Czternaście lat po opuszczeniu Krakowa jako utalentowany młodzieniec, 35-letni pomocnik wraca, zamykając krąg podróży, którą sam nazywa „sentymentalną”.

Początek kręgu

Droga Klicha zaczęła się w akademii Cracovii, do której trafił jako 13-latek. W 2008 roku zadebiutował w pierwszej drużynie, a już trzy lata później jego talent zapewnił mu rekordowy wówczas transfer — 1,5 miliona euro do VfL Wolfsburg. To miała być prosta droga w górę. Zamiast tego rozpoczęła się tułaczka po Europie. Odnalazł sukces w Holandii, zdobywając Puchar KNVB z PEC Zwolle, ale stabilizacja wciąż pozostawała poza zasięgiem.

W 2017 roku dołączył do Leeds United, pogrążonego w angielskiej Championship giganta. Początek jednak był rozczarowujący. Pod wodzą Thomasa Christiansena Klich był rezerwowym — zaledwie pięć występów w lidze i szybkie wypożyczenie do Utrechtu. Wielu kibiców sądziło, że jego przygoda w Anglii skończyła się, zanim na dobre się zaczęła. Klich jednak czuł inaczej. Obiecał, że wróci silniejszy.

Bielsa i zmartwychwstanie

Latem 2018 roku w Leeds pojawił się Marcelo Bielsa. Zastał klub wymagający rewolucji — i piłkarza, który przez przypadek nadal był w kadrze. Argentyńczyk chciał nawet przesunąć Klicha do obrony, a szansę gry w środku pola dał mu tylko dlatego, że inni byli kontuzjowani. 5 sierpnia 2018 roku, w upalne popołudnie przeciwko Stoke City, Klich strzelił pierwszego gola ery Bielsy. I to właśnie on zapalił iskrę, która rozpaliła płomień.

Od tej chwili Klich stał się uosobieniem „Bielsa-ball”. Niestrudzony silnik, serce zespołu, który grał z intensywnością nieznaną wcześniej w Championship. Rozegrał 92 mecze ligowe z rzędu, bijąc rekordy wytrzymałości i konsekwencji. W sezonie 2019/20, zakończonym awansem do Premier League, był kluczową postacią: 746 udanych podań do tercji ataku, 79 stworzonych sytuacji, 254 odbiory piłki.

„On uratował moją karierę. Nie wiem, gdzie bym dziś był, gdyby nie Bielsa” — mówił później Klich. Argentyńczyk odwzajemniał szacunek, twierdząc, że Polak „może grać w najlepszych drużynach świata”.

Klich nie był tylko piłkarzem. Był osobowością. Jego uśmiech, poczucie humoru i boiskowe „cwaniactwo” sprawiły, że kibice Leeds pokochali go bezgranicznie. Dostał własną przyśpiewkę, stał się kultową postacią — kimś, kto naprawdę rozumiał ten klub.

Nieuchronna zmiana i pożegnanie

Po awansie i dziewiątym miejscu w Premier League jego rola zaczęła się zmieniać. Pod wodzą Jesse’ego Marscha przesunięto go głębiej, do „podwójnego pivota”, co ograniczyło jego ofensywną swobodę. Minuty na boisku malały.

„Chciałbym zostać, ale nigdy nie lubiłem siedzieć na ławce. Chcę grać jak najwięcej” — mówił przy odejściu. Jego ostatni mecz w styczniu 2023 roku był wzruszający: szpaler kolegów, owacje na stojąco, łzy w oczach. To był koniec epoki.

Amerykański przystanek

Klich przeniósł się do MLS, gdzie podpisał kontrakt z D.C. United jako zawodnik wyznaczony. Pod wodzą Wayne’a Rooney’a stał się liderem i kreatorem gry: 62 mecze, 6 goli i 22 asysty w dwa sezony. W Waszyngtonie był kluczowy, ceniony i potrzebny.

Kolejny krok — transfer do Atlanty United — okazał się rozczarowaniem. Zaledwie 16 występów i jedna asysta w siedem miesięcy, po czym rozwiązanie kontraktu. Różnica między sukcesem w D.C. a porażką w Atlancie pokazała, że Klich potrzebuje klubu, który naprawdę doceni jego obecność.

Powrót do domu

Latem 2025 roku, jako wolny agent, 35-letni Klich stanął na rozdrożu. Miał inne propozycje, niektóre bardziej opłacalne, ale tylko jedna niosła ze sobą prawdziwy ciężar emocjonalny. Powrót do Cracovii.

„Są rzeczy ważniejsze niż pieniądze” — powiedział prosto. Podpisał dwuletni kontrakt z opcją przedłużenia, wracając tam, gdzie wszystko się zaczęło.

Dziś Cracovia, szósta drużyna minionego sezonu Ekstraklasy, zyskuje doświadczonego lidera. Klich wraca, by pomóc drużynie w walce o trofea, przekazać swoją wiedzę i przede wszystkim — grać.

Jego kariera przypomina, że droga do spełnienia rzadko bywa prostą linią. To historia piłkarza, którego skreślano, który się nie poddał i który stał się bohaterem kibiców. A po latach podróży po piłkarskim świecie, Mateusz Klich wreszcie posłuchał serca i wrócił do domu.

Krąg się zamknął.

“Picture of Klich” by Bryan Berlin, Modifications: Changes made to the shirt colour is licensed under CC BY-SA 4.0

3–4 minutes
,